Ciekawe jednak, że aż 20% osób z tych z niezachwianą wiarą w Boga nie praktykuje wcale albo robi to bardzo okazjonalnie. Odważni. Wiedzą, że Bóg jest mściwym, okrutnym skurczybykiem i pośle ich do piekła, a jakoś się nie garną bić mu pokłonów. Szacun.
Natomiast ludzie mający chwile zwątpienia (44% z nich) i ci od siły wyższej (10%) nie mają jaj i profilaktycznie raz w tygodniu udają się do przybytku bożego. Just in case.
Ciekawe, że tylko 36%, tych co nie są ateistami oczywiście, wierzy,że po śmierci trafi do nieba, piekła lub czyśćca. Trochę to dziwne. Ale w sumie nie bardziej niż posiadanie wymyślonego, niewidzialnego przyjaciela. By the way, zwykle jest tak, że jak ktoś kończy 10 lat i ma wymyślonego przyjaciela z którym rozmawia to się go leczy na schizofrenię.
31% badanych uważa,że śmierć nie jest końcem, ale nie wie co po niej nastąpi. Tu się dziwię, że tak niewiele osób uważało na lekcjach biologii. Dokładnie chodzi mi o te zajęcia o saprofagach, które żywią się truchłem zamykając łańcuch pokarmowy. Reasumując śmierć organizmu nie jest końcem, ale wiemy co po niej nastąpi - ROZKŁAD.
4% badanych jest przekonanych, że wszyscy pójdą do nieba. Hmmm, odważnie.
61% badanych jest przekonanych o powszechnym dostępie do zbawienia (słyszałam o powszechnym dostępie do służby zdrowia, ale to chyba też fikcja), tylko 8% uważa, że jest ono zarezerwowane dla wierzących (co ma większy sens).
Aż 82% respondentów uważa, że Bóg wysłuchuje modlitw a 43% nie ma co do tego wątpliwości! O co ci ludzie się modlą?? Chyba nie o wygraną w totolotka. Ani o uzdrowienie z raka. No chyba, że ograniczają modły do uniemożliwienie sąsiadowi trafienia szóstki i życzą mu raka wątroby.
70% ludzi (z czego 40% w sposób zdecydowany) wierzy w sąd ostateczny, w niebo, cuda, których nie można wyjaśnić za pomocą dostępnej wiedzy, w nieśmiertelność ludzkiej duszy oraz w życie pozagrobowe. Ma się to nijak do powyższego. Ludzie nie mogą się zdecydować co do istnienia Boga, ale profilaktycznie nie zaprzeczają, że pójdą do nieba. Tylko 56% z nich wierzy w istnienie piekła. Gdzie tu sens?
Natomiast ludzie mający chwile zwątpienia (44% z nich) i ci od siły wyższej (10%) nie mają jaj i profilaktycznie raz w tygodniu udają się do przybytku bożego. Just in case.
Ciekawe, że tylko 36%, tych co nie są ateistami oczywiście, wierzy,że po śmierci trafi do nieba, piekła lub czyśćca. Trochę to dziwne. Ale w sumie nie bardziej niż posiadanie wymyślonego, niewidzialnego przyjaciela. By the way, zwykle jest tak, że jak ktoś kończy 10 lat i ma wymyślonego przyjaciela z którym rozmawia to się go leczy na schizofrenię.
31% badanych uważa,że śmierć nie jest końcem, ale nie wie co po niej nastąpi. Tu się dziwię, że tak niewiele osób uważało na lekcjach biologii. Dokładnie chodzi mi o te zajęcia o saprofagach, które żywią się truchłem zamykając łańcuch pokarmowy. Reasumując śmierć organizmu nie jest końcem, ale wiemy co po niej nastąpi - ROZKŁAD.
4% badanych jest przekonanych, że wszyscy pójdą do nieba. Hmmm, odważnie.
61% badanych jest przekonanych o powszechnym dostępie do zbawienia (słyszałam o powszechnym dostępie do służby zdrowia, ale to chyba też fikcja), tylko 8% uważa, że jest ono zarezerwowane dla wierzących (co ma większy sens).
Aż 82% respondentów uważa, że Bóg wysłuchuje modlitw a 43% nie ma co do tego wątpliwości! O co ci ludzie się modlą?? Chyba nie o wygraną w totolotka. Ani o uzdrowienie z raka. No chyba, że ograniczają modły do uniemożliwienie sąsiadowi trafienia szóstki i życzą mu raka wątroby.
70% ludzi (z czego 40% w sposób zdecydowany) wierzy w sąd ostateczny, w niebo, cuda, których nie można wyjaśnić za pomocą dostępnej wiedzy, w nieśmiertelność ludzkiej duszy oraz w życie pozagrobowe. Ma się to nijak do powyższego. Ludzie nie mogą się zdecydować co do istnienia Boga, ale profilaktycznie nie zaprzeczają, że pójdą do nieba. Tylko 56% z nich wierzy w istnienie piekła. Gdzie tu sens?
Przerażające jest, że 62% respondentów wierzy w zmartwychwstanie zmarłych! W Hollywood za dużo kręci się filmów o zombie. To źle wpływa na postrzeganie rzeczywistości. Serio.
Nie twierdzę, że mam dowód na nieistnienie Boga (bo z definicji nie można udowodnić, że czegoś nie ma), może jakiś tam jest, ale macie przesrane jak się okaże, że to Wielki Zuzu ze Wzgórza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz